Maraton Żubra IV oczami
uczestniczki…
Maraton Żubra
2015, rajd organizowany przez OFF ROAD FACTORY o charakterze cross country,
gdzie do pokonania było ok. 600km w limicie czasowym 30 godz. oraz zdobyciu, jak
największej ilości pieczątek.
Impreza dla tych, co chcą się
zmierzyć z długim dystansem, chcą poczuć na własnej skórze wszelkie nierówności
terenu i przy okazji czasami zabłądzić. Te swoiste „podchody” na czterech
kółkach, zapewniają dużą dawkę wrażeń i adrenaliny.
Rajd
z trzema klasami – terenówki, qady i utv z możliwością wyboru jazdy z
roadbookiem ( wyczyn ) lub po tracku (klasa turystyczna nie klasyfikowana).
Trasa wiodła tym razem przez trzy
województwa zachodniopomorskie, wielkopolskie i lubuskie. Start tradycyjnie
rozpoczynał się w Mirosławcu, a kończył w Centrum Rekreacyjno-Wypoczynkowym
„Polubie” w Zatoniu, gdzie była też baza rajdu.
Wieczorem,
ostatnie przygotowania, rzut okiem na sprzęt, niekończące się nawijanie
roadbooka, ognisko we wspólnym gronie, rozmowy, żarty, bez specjalnego ducha
rywalizacji, tak jakbyśmy mieli wyruszyć we wspólną podróż. Jednak nad ranem
ten duch daje o sobie znać, a już później w trasie witał się z nami wiele razy.
Pobudka ok. 6 i po wyjechaniu z
Zatonia mieliśmy ok. 20km dojazdówki na start.
Załogi startowały od 7 do 9 godz.
nad ranem, z założenia pierwsze quady następnie utv i terenówki. Po
zarejestrowaniu się i odebraniu pamiątkowych koszulek, naklejek, zanotowany
został nasz czas startu i ruszyliśmy w drogę. Ja z mężem UTV –ką i dwóch
kolegów quadami.
W
moim przypadku wdrożenie się w czytanie roadbooka i odpowiednie dopasowanie
natężenia głosu ( mimo komunikatora )zajęło chwilę. Kilka wątpliwości na
początku, później zmieniło się w rutynę ;) W roadbooku dobre jest to, że można
się cofnąć do kratki, w której się wszystko zgadzało, teoretycznie. Gorzej gdy
znajduje się tam jakiś niezamierzony błąd, jakby znienacka i potajemnie umieściła
go tam jakaś nieznana siła. W takich przypadkach komunikacja z organizatorem
działała bez zarzutu i zawsze wyprowadzał nas z niejasnej sytuacji niczym anioł
stróż. Bywały przypadki, że na takiej
kratce spotykaliśmy się licznie rozjeżdżając się w różne strony świata, by
ponownie spotkać się w tym samym miejscu. Gorące konsultacje nabierały
niesamowitego charakteru, szczególnie nocą. Czasami bywało tłoczno w szczerym
polu, unoszący się kurz, światła z różnych stron, hałas silników, sprzeczne
informacje nie pozwalały się skupić. Wkradał się wtedy mały chaos, ale jak to w
naturze bywa, z chaosu wydobywają się pierwiastki twórcze.
Metody odnalezienia drogi były
różne: skrupulatne matematyczne obliczenia, które opanował do perfekcji pan
Marek; na intuicję; chybił trafił; co powie nawigacja; telefon do przyjaciela (
tu też objawił się duch rywalizacji – im mniej telefonów tym lepiej ); zapytaj o drogę, itp. W tym ostatnim
przypadku, trzeba przyznać, że napotkany przez nas mieszkaniec bardzo nam
pomógł. Wyprzedzając moje pytanie z uśmiechem na ustach wskazał drogę na „ul.
Leśną”. Odnajdywanie się w takich przypadkach przysparza wiele radości.
Przez
cały rajd nie mieliśmy przypadku, żeby ktoś zachowywał się w stosunku do nas
wrogo. Gdy zwalnialiśmy przy zabudowaniach, grupki ludzi machały do nas, często
kibicując i wymownymi gestami pokazując żebyśmy dodali gazu.
To
całe szukanie na przestrzeni 600
km ., które tak naprawdę nie zdarzało się tak często i na
tak długiej trasie wg mnie miało prawo się zdarzać, to będę miło wspominać.
Tereny były piękne i
zróżnicowane. Trasy wiodące nas przez pola, lasy, zakamarki wiosek, szutrówki
typowe dla cross country. Przepiękny kawałek wiodący przez Puszczę Notecką,
dzięki słonecznej pogodzie mogliśmy wyraźniej dostrzegać walory tych terenów.
Również długi odcinek wzdłuż Warty, pozwolił nam na podziwianie widoków i
wyszukiwanie kolejnych pieczątek. A tych na całej trasie mieliśmy do
znalezienia 30. Zdobywanie ich polegało na zrobieniu sobie fotografii przy
konkretnej pieczątce, a wyraźne zdjęcie było dowodem jej zaliczenia. Brak
pieczątki oznaczał półgodzinną stratę. Wymagało to ciągłego skupienia. Bywały
długie odcinki gdzie nie znajdywaliśmy żadnej, toteż ogromną radość sprawiał
nam widok następnej zgodnej w kolejności. Gorzej, jak nie dostrzegliśmy, ale
przy takich odległościach nie było sensu wracać i szukać.
Miałam też
problem z metromierzem, przekłamania bywały czasem dosyć istotne i w zależności
od przejechanej odległości wskazanej na roadbooku musiałam doliczać średnią.
Po kolejnych kilometrach
dodawanie odbywało się już naturalnie.
Z
tankowaniem generalnie nie było kłopotu, dodatkowy zapas się jednak przydał,
ale tylko dlatego, że zrezygnowaliśmy z jednego tankowania. W konsekwencji i
tak trzeba było zjechać z trasy na dodatkowe tankowanie, nie chcieliśmy
ryzykować, a zapasów już nie mieliśmy.
Nocą
jechało się niesamowicie, zmęczenie dawało się we znaki, jednak ilość zwierzyny
w „Krainie Żubra”, jaką miałam okazję zobaczyć w ciągu tych godzin, powodował
dreszcze, czasem radość. Dziki, sarny, lisy, koty, myszy, króliki, które chyba
lubią się ścigać. Jednak nie zapomnę sceny, która przysporzyły nam konie
biegnące wprost na nas. Wyłoniły się z ciemności, zaskakując nas swym widokiem.
Żubra, z którego słynie Mirosławiec nie zobaczyliśmy, za to dwa trofea udało się przywieźć do domu.
Mój kierowca, mąż, serwisant, z
każdej sytuacji wychodził znakomicie, refleks i wspólna obserwacja, szczęście pozwalały na uniknięcie niebezpiecznych
sytuacji.
Utv
sunął bez problemu i na długich prostych czuło się przyjemność z jazdy. Dobrze
przygotowany sprzęt kolegów i nasz spisał się rewelacyjnie.
.
To
był mój trzeci Maraton Żubra, a drugi w którym uczestniczyłam jako pilot.
Za pierwszym razem przyjechałam w
charakterze kibica i ewentualnego fotoreportera. Jednak mimo szczerych chęci
Organizatorów, którzy wzięli mnie pod skrzydła, nie udało mi się za wiele
„ustrzelić”. Wynika to oczywiście z dużego obszaru i odległości jakie pokonują
zawodnicy. Mimo to spędziłam wtedy czas z prawdziwymi pasjonatami,
sympatycznymi i skromnymi, którzy za stosunkowo niewielką cenę potrafią
zorganizować tak przyjazną imprezę.
Dziękujemy Off Road Factory oraz
wszystkim uczestnikom za wspólną
wspaniałą przygodę.
Spotkanie
z miłośnikami off-roadu , świetna atmosfera, która sprzyja integracji i wymiany spostrzeżeń, powoduje, że „Maraton Żubra” wpisuje się na
stałe do kalendarza.
Serdecznie polecam
![]() |
Plan trasy |
trasa |
Zdobywanie pieczątek |
Zdobywanie pieczątek |
Organizatorzy |